![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh768RBLlLjgGEvG-cTigH5-50iv8A725hSfHDUwn_1flEJ4XNjTHfOT6TfL181SyovqBnyhn6osJTOMSYWpoYtKrIbBsaFQs_d_J7gAZlV7Ga4G3FR1_RlgYDBfgEd9XA6wAKWU-z2U5E/s1600/modlitwa.png)
- "zasklepienie w rutynie, trzymanie się mechanicznej regularności",
- "zachwianie równowagi wewnętrznej" (np fałszywe, nieświadome przywiązanie do siebie).
Muszę przyznać, że trafiła w sedno. Chociaż pewnie znalazłoby się i więcej tych przeszkód... Rutyna na modlitwie jest śmiercionośna, powoduje brak otwarcia na Żywe Słowo i mocniejsze przywiązanie do Litery Prawa niż Słowa Życia... Jeśli chodzi o punkt drugi, to jestem zobowiązana do tego, by bacznie się obserwować, dochodzić do właściwych moich motywacji, do korzeni problemów, które we mnie tkwią. Tylko wtedy mogę prosić Pana, by je wyrwał, a ja się nie zachwieję.
***
etna! :)
Modlitwa jest fascynującą, ale też niebezpieczną przygodą, wymagającą niemałego wysiłku. Jednakże jest dla wszystkich, a św. Teresa uczy tego znakomicie.
OdpowiedzUsuń